Marzenie o Europie
Sąsiednie narody nazywają Senegalczyków Żydami Afryki. Ma to być komplement wskazujący, że Senegalczycy są bogatsi, inteligentniejsi i lepiej rządzeni niż mieszkańcy pozostałych krajów kontynentu. Trochę w tym prawdy i sporo mitologii
Senegal to rzeczywiście sprawnie funkcjonująca demokracja, w której opozycja i media pełnią funkcje kontrolne, a konflikty rozwiązuje się metodami politycznymi. Przywódcy religijni, tzw. marabuci, mają ogromne wpływy wśród ludności, potrafią czasem decydować o wyniku wyborów, ale nie deformuje to w zasadniczy sposób świeckiego charakteru państwa.
Wielka w tym zasługa ojca założyciela niepodległego Senegalu Leopolda Senghora, jednego z najwybitniejszych polityków afrykańskich XX wieku, poety, katolika, członka Akademii Francuskiej. Uchronił Senegal od budowania tożsamości metodami rewolucyjnymi, zjednoczył kraj i wprowadził w nim rzeczywistą demokrację. Dziś Senegalem rządzi ponad 80-letni Abdulaye Wade, który oskarżany jest przez opozycję o ciągoty zamordystyczne, ale tak naprawdę nikomu krzywdy nie robi.
– On ma pewien uraz, bo prawie 30 lat był w opozycji, więc jak się dorwał do władzy, czasem wychodzą na wierzch te jego kompleksy – tłumaczy mi znajomy Polak, mieszkający od lat w Senegalu.
Bez perspektyw
Ale Senegal to również kraj analfabetów i krańcowej nędzy sąsiadującej z przepychem dla nielicznych. To kraj, w którym przeciętnej rodziny nie stać na wykształcenie dziecka, a głównym marzeniem tysięcy młodych mężczyzn jest przedostanie się na pirodze na Wyspy Kanaryjskie. Niektórym się udaje, większość wpada...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta