W kinie trzeba wymyślać
Janusz Morgenstern nie zalicza się do tych reżyserów, którzy bez kamery nie mogą żyć. Robił filmy rzadko, wtedy, gdy miał coś do powiedzenia
Należy do pokolenia, o którym młodsi mówią żartem, ale z uznaniem „przedwojenna robota“. Do ludzi, którzy noszą w sobie doświadczenia XX wieku, a dzisiaj energii i radości życia mogliby im pozazdrościć dwudziestolatkowie. Danuta Szaflarska porywa wielką kreacją w „Pora umierać“. Andrzej Wajda dopiero co skończył „Katyń“, a już myśli o kolejnych projektach. Tadeusz Chmielewski i Jerzy Kawalerowicz ciągle szefują studiom filmowym. Stanisław Różewicz, obserwujący świat z dystansu, jest dziś wielkim autorytetem polskiego kina. A przecież wszyscy przekroczyli osiemdziesiątkę.
Janusz Morgenstern prowadzi studio Perspektywa i razem z Januszem Andermanem pisze scenariusz luźno oparty na powieści „Cały czas“.
– Bardzo chcę zrobić ten film, pewnie mój ostatni – przyznaje. – Wydaje mi się, że to odpowiedni moment.
Niechętnie o tym projekcie mówi. – Jeśli człowiek w moim wieku staje za kamerą, to po to, by powiedzieć coś bardzo osobistego – stwierdza. – Dlatego nasz scenariusz nie jest wierną adaptacją książki. Inaczej rozłożyliśmy akcenty. Więcej nie powiem. Jak się ekranizuje „Pana Tadeusza“, to można o filmie opowiadać, bo i tak nie ma niespodzianki. Ja chciałbym widzów zaskoczyć.
Przeżył tyle, że swoim życiorysem mógłby obdarować kilka osób. Na zawsze została w nim trauma czasu wojennego. W wywiadach, a nawet w rozmowach z najbliższymi nie chce...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta