Czapka pana Fiszbacha
Pamiętam ten dzień - 13 grudnia 1981 - pisze żona Lecha Wałęsy
Nocy z 12 na 13 grudnia nie przeżyłam tak bardzo. Po prostu przyszli i zabrali męża. Wiele razy wcześniej go zabierali. Czym dla mnie, dla mojej rodziny, jest stan wojenny, dotarło do mnie później.
Wstyd mi się przyznać, ale nie przywiązuję większej wagi do tego dnia. Nie przeżyłam tej nocy w jakiś tragiczny sposób. Nie dochodziło do mnie, co się rzeczywiście dzieje. Od powstania „Solidarności” męża praktycznie nie było w domu. Ciągłe narady, spotkania z władzą, wyjazdy w Polskę. A przecież mieliśmy sześcioro małych dzieci. Najmłodsza Ania urodziła się w 1980 r., a ja wtedy, w grudniu, byłam w ósmym miesiącu ciąży. Miałam zupełnie inne myśli. Gdyż to ja zajmowałam się naszymi dziećmi, na tym polegały moje codzienne obowiązki. A może byłam w jakimś takim półśnie, odrętwieniu? I myślałam tylko o dziecku, które ma się niebawem urodzić, i o tych, które już są i którymi...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta