Do dziś słyszę ich jęki
W mojej rodzinie było nas siedem osób: rodzice, siostra i czterech braci. Mieszkaliśmy na osiedlu Grabowce we wsi Piłatkowce. Tego tragicznego zimowego wieczoru niebo było pełne gwiazd, a ziemię pokrywała gruba warstwa śniegu.
Relacja Michała Wojszczyna
Mój starszy brat Franciszek przebywał na podwórzu. Obserwując pobliską drogę, zauważył, jak kilka wiejskich sań, wypełnionych ludźmi, wjechało do pobliskiego lasku. Widząc je, był przekonany, że po dwóch, trzech minutach sanie te pojawią się po drugiej stronie lasku i pojadą dalej.
Kiedy jednak tak się nie stało, Franek domyślił się, że sanie zatrzymały się w lasku. Wiedziony przeczuciem, że może to oznaczać niebezpieczeństwo dla mieszkańców, wpadł do mieszkania i zaalarmował domowników, by szybko uciekali. Byłem wtedy ubrany i pierwszy wyskoczyłem z mieszkania, dołączając do brata Franka. Początkowo mieliśmy zamiar uciekać do lasu. Okazało się to jednak niemożliwe, ponieważ od strony lasu i od strony wsi do naszej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta