Manhattan Wschodu
Leopold Tyrmand bije ostatnio rekordy popularności – ma swój festiwal, co jakiś czas odbywają się tyrmandowskie gry miejskie. Pan wydał „W cieniu »Złego«” – książkę, która bardzo mocno nawiązuje do jego twórczości. Pisze pan w niej o budynkach, których nie ma, języku „stolycy” lat 50., a to wszystko przeplata się z losami bohaterów powieści, którzy właśnie patrzą na budowę Pałacu Kultury. Po co napisał pan tę książkę?
Roman Dziewoński: Chciałem pokazać, że wsadzanie Tyrmanda tylko w kolorowe skarpetki to jest nadużycie. On miał kręgosłup moralny. Umiał się nie poddać temu, co było wokół. Były nawet takie okresy w jego życiu, kiedy głodował. No i pozostawił po sobie wspaniałą książkę, którą można analizować literacko, socjologicznie, politycznie, można w niej szukać śladów starej Warszawy. Ale jest to także po prostu dobre czytadło. Dobry romans, dobry kryminał.
Pisze pan, że dzisiejsza Warszawa nie ma już zapachu.
Ja mam taką swoją teorię, że miasto czujemy na wysokości nosa. Wyżej go nie podnosimy – nie chodzimy z głową zadartą do góry, bo nas kark boli. Jednocześnie łapiemy jakieś zapachy. O zapachach przedwojennej Warszawy słyszałem od Kwiatkowskiej, Szaflarskiej, od mojego ojca – oni wszyscy o tym mówili. Coś musiało być na rzeczy. Teraz jest tyle spalin, że nic nie czuć. A jak zawieje od Wisły i czuć zapach...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta