Pociągiem do Wilanowa, a potem na wino do Hopfera
Gdzie spotykała się stołeczna bohema, skąd wzięła się nazwa klubu Eufemia, jak po wojnie można było miło spędzać czas – o tym opowie nam Andrzej Bieńkowski – malarz i etnograf
Pierwsze obrazki z Warszawy, jakie przypominają się profesorowi Bieńkowskiemu, to ruiny. Jako mieszkaniec alei Szucha mógł do woli buszować po gruzach stolicy, nieraz spotykając szczury wielkości kotów.
Piknik na Błoniach
Młodzi chłopcy lubili wygrzebywać z ruin pociski, wysypywać z nich proch i podpalać go. Zabawa podobno była przednia, jednak czas spędzony z rodziną był dla pana Andrzeja równie atrakcyjny.
W domu częstymi gośćmi byli państwo Gałczyńscy, którzy podczas weekendowych wizyt rozpieszczali małego Andrzejka kolorowymi książeczkami. Innym sposobem spędzania czasu w gronie rodzinnym były wycieczki kolejką do Piaseczna.
– Tam, gdzie teraz jest ambasada rosyjska, niegdyś był dworzec, skąd odjeżdżała maleńka ciuchetka – wspomina...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta