SB to tylko epizod
W nowym systemie, który kiedyś gorliwie zwalczali, wielu zrobiło kariery. Pełnej satysfakcji pozbawia ich tylko obawa, że ktoś znów zacznie pytać o przeszłość
Standardowy druczek wysyłany negatywnie zweryfikowanym pracownikom Służby Bezpieczeństwa zawierał grzecznościową formułę: „Komisja wyraża nadzieję, że znajdzie Pan/Pani nowe dające satysfakcję zatrudnienie poza resortem spraw wewnętrznych”. To życzenie spełniło się w przypadku większości spośród 24 tys. funkcjonariuszy zatrudnionych w SB w 1989 r. Chociaż nie wszyscy poddali się weryfikacji. W momencie likwidacji SB, w maju 1990 r., pracowało w niej już tylko 14 tys. osób. Wielu funkcjonariuszy, wietrząc pismo nosem, wcześniej szukało schronienia w milicji. Weryfikację przeszło pozytywnie około 10 tys. funkcjonariuszy, negatywnie zweryfikowano 3,5 tys. Część zmieniła pracę, wykorzystując kwalifikacje zdobyte w służbach.
Krystyna Wrochna – 54 lata, elegancka blondynka, delikatny uścisk ręki. Od 17 lat wspina się po szczeblach urzędniczej kariery. W Śląskim Urzędzie Wojewódzkim jest radcą generalnym w gabinecie wojewody. Spotykamy się w jej pokoju w urzędzie. Ani razu podczas tej rozmowy nie użyje słowa SB. Mówi: „tam”, „w służbach mundurowych”, „resorcie”. – W życiu popełniłam dwa błędy – mówi zdenerwowana. – Pierwszy, kiedy napisałam podanie o pracę w MO. Drugi, że w 1991 r. przeszłam z policji do urzędu wojewódzkiego. Powinnam tam zostać do emerytury, przecierpieć. Dzisiaj zajmowałabym się ogródkiem.
Lepsze życie
SB stawiało na ludzi młodych, ambitnych,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta