Człowiek, który chadzał na skróty
Dziennikarz śledczy z wielkimi sukcesami i wielkimi wpadkami. Teraz miał trafić do aresztu
Jego historia, z próbami samobójczymi, emocjonalnym listem do prasy, z niejasną rolą starych i nowych służb specjalnych, bardziej przypomina scenariusz thrillera niż życie. Realny jest jednak dramat, który dotknął dziennikarza i jego rodzinę.
29 lipca Sumliński napisał do mediów m. in., że zdarzają się takie dni, po których nic nie jest tak jak wcześniej, „po których człowiek umiera – chociaż żyje”. „Dla mnie ten najtragiczniejszy dzień nadszedł 13 maja br.”.
Wtedy do warszawskiego mieszkania dziennikarza wkroczyli funkcjonariusze ABW. Podczas rewizji zabrali tysiące stron dokumentów, w tym setki opatrzonych klauzulą tajne. A także właściwie skończoną książkę o operacjach inwigilacyjnych służb specjalnych PRL. Dziennikarz na 48 godzin trafił do aresztu. Tam miał podjąć pierwszą próbę samobójczą. W tym samym czasie przeszukano domy trzech innych osób, członków komisji weryfikacyjnej WSI – Piotra Bączka i Leszka Pietrzaka oraz emerytowanego pułkownika WSI Aleksandra L., który wcześniej opowiadał różnym dziennikarzom, że może im dostarczyć nieopublikowany raport z weryfikacji służb specjalnych. I to właśnie pułkownik L. zdaje się być kluczową postacią w historii, która się przytrafiła Sumlińskiemu. Dziennikarz twierdzi dziś, że to, iż w „ograniczony sposób zaufał L.”, było jego największym błędem.
Ani...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta