Nie tylko śmiech
Z Janem Kobuszewskim rozmawia Katarzyna Czarnecka. O zmowie reżyserów, spluwaniu na widok polityków, oszukiwaniu cenzury oraz ciągłej nauce mówi jeden z najwybitniejszych polskich aktorów teatralnych i kabaretowych.
Wierzy pan w teorie spiskowe?
Jan Kobuszewski: Niespecjalnie. Bo jestem optymistą. Zawsze wierzyłem, że nawet najgorsze czasy muszą się skończyć, choć nie byłem pewien, czy tego doczekam. Ale doczekałem i jestem szczęśliwy. Wydaje mi się poza tym, że elementem, który może coś zmienić na tym bożym świecie, jest człowiek.
Powiedział pan jednak, że fakt, iż stał się pan aktorem komediowym, był efektem spisku.
Ale ludzkiego właśnie: moich dyrektorów, reżyserów. Zresztą doszedłem do wniosku, że jestem im za to wdzięczny. Bo granie czarnych charakterów nie było specjalną przyjemnością, a na amantów to ja się nigdy nie nadawałem. Skierowanie mnie na drogę komediową było więc posunięciem ze wszech miar słusznym i dobrym.
Jeśli chodzi o kabaret, kto na czele tej zmowy stał?
Edward Dziewoński. On mnie w to wciągnął. Wtedy już, co prawda, grywałem role na wskroś komediowe – w Polskim Fredrę, w Narodowym Witkacego, którego Wanda Laskowska przywróciła polskiemu teatrowi. Ale za kabaret odpowiada „Dudek”.
Zaraz potem pojawiła się...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta