Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszych serwisów.
Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

Szukaj w:
[x]
Prawo
[x]
Ekonomia i biznes
[x]
Informacje i opinie
ZAAWANSOWANE

Kiedyś nasza rzepka w końcu nie wytrzyma

15 listopada 2008 | Życie Warszawy | Anna Wittenberg

W stołecznej służbie zdrowia – jak w wierszyku o rzepce Juliana Tuwima – każdy ciągnie w swoją stronę. NFZ chce zapłacić za dyżury ortopedyczne jak najmniej. Dyrektorzy chcą na nich zarobić albo przynajmniej jak najmniej stracić. Miasto chce je mieć jak najlepsze, ale pod warunkiem, że nie będzie musiało do nich dopłacać. Lekarze z Akademii Medycznej chcą się na nich uczyć. Wojskowi z Szaserów nie chcą brać ich wcale. Wydaje się, że nieuprawnieni do „chcenia” są tylko pacjenci. Ale kto będzie ich pytał? Po siedmiu godzinach oczekiwania na pomoc pewnie wszystko im jedno. Ale – jak pokazuje przykład ostatnich tygodni – „rzepki” nie da się ciągnąć za długo, ta nasza stołeczno-ortopedyczna właśnie zaczyna pękać. Obawiam się jednak, że konsekwencje jej rozpadu będą dla warszawiaków znacznie dotkliwsze niż dla bohaterów bajki Tuwima. Kawka, która ciągnęła za rzepkę ostatnia, upadła na trawkę. A pod nami tylko twardy beton pod gołoledźą, która już niedługo na pewno będzie.

Brak okładki

Wydanie: 8168

Spis treści
Zamów abonament