Bush przypomina kowboja
W Łodzi odbył się pierwszy polski pokaz jego filmu „W.” o obecnym amerykańskim prezydencie. Po projekcji reżyser spotkał się z publicznością. To było preludium zaczynającego się w sobotę festiwalu Plus Camerimage.
Rz: Film o Nixonie nakręcił pan 20 lat po zakończeniu jego prezydentury. „W.” powstawał, gdy George W. Bush jeszcze urzędował. Czy nie brakuje panu historycznej perspektywy, która pozwala ocenić polityczne decyzje?Oliver Stone: Z szybkim reagowaniem zawsze się wiąże niebezpieczeństwo braku obiektywizmu czy pochopnych sądów, ale zdawałem sobie sprawę, że z tym filmem muszę się pospieszyć. George W. Bush był prezydentem, który prowadził jednocześnie trzy wojny: z Irakiem, Afganistanem i – najogólniej mówiąc – terroryzmem. Przeznaczał niebotyczne sumy na wojsko i obronność, zniszczył amerykańską gospodarkę. Musiałem ten film zrobić. Ale jednocześnie zachowałem się uczciwie. Odrzuciłem na bok całą swoją niechęć. Przestudiowałem wszystkie książki, jakie ostatnio ukazały się na temat prezydentury Busha, a było ich kilka, m.in. Boba Woodwarda, Rona Suskinda. Chciałem pokazać otoczenie prezydenta: Rumsfelda, Cheneya, Powella. Ale również starałem się spojrzeć na świat oczami mojego bohatera. Obudzić się rano jako George W. Bush i wejść w jego pantofle.
W ten sposób do wątku czysto politycznego dodał pan wątek osobisty, pokazując stosunki rodzinne prezydenta, jego relacje z ojcem, uzależnienie od alkoholu.
Nie uważam, by George W. Bush był człowiekiem skomplikowanym, ale chciałem przyjrzeć się mu z bliska....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta