Kiedyś mu podziękowano
Sezon 2004/2005 w II lidze. Borykający się z kłopotami kadrowymi Widzew ściąga na trzy pierwsze mecze zawodników niższych klas. Po kilku spotkaniach bez żalu dziękuje młodzianom za usługi, sprowadzając w ich miejsce m.in. doświadczonych Szweda, Kubika, Probierza i Plewnię.
Niby nic dziwnego. Pierwsze trzy mecze Widzew przegrał, ale rywalami były drużyny, które wkrótce awansowały do ekstraklasy. Działaczom i szkoleniowcom łódzkiego klubu zależało na szybkich sukcesach, więc nie wpadli na pomysł, żeby przynajmniej jednego z młokosów rzuconych na głęboką wodę zatrzymać na dłużej.
Ta uwaga dotyczy wielu polskich klubów. W pogoni za wynikiem wolą sprowadzać wyjadaczy, zamiast okazać trochę zaufania juniorom. Czasami warto. Dlaczego? Bo wtedy jednym ze skreślonych w Widzewie był Tomasz Jodłowiec.