Prestiż pozowany
Na świecie zamówienie portretu to ważny element życia towarzyskiego i zawodowego awansu. Polacy rzadko korzystają z usług portretowych
W dwudziestoleciu międzywojennym, kiedy chłop się wzbogacił, to u wędrownego fotografa zamawiał portret swój i żony, bo portrety widział we dworze. Wtedy równano do góry, bo istniała „góra”.
W tamtym czasie wielu malarzy żyło z portretowania. Najbardziej znany przykład to Witkacy, który ustalił słynny Regulamin Firmy Portretowej, z cennikiem poszczególnych typów portretu – od najbardziej przetworzonego, czyli bliskiego karykatury, po realistyczny, czyli wylizany. W PRL prywatne zamawianie portretu uznano za przejaw zgniłego gustu, bo burżuazyjnego. Pół wieku wystarczyło, aby ta tradycja zanikła nad Wisłą.
Oglądamy w muzeach wizerunki kapitalistów sprzed 100 lat. Na aukcjach krążą malowane z modela portrety Marszałka lub prezydenta Mościckiego. Zapytałem osoby, które prowadzą bogate życie towarzyskie, czy u kogoś w domu lub w biurze widziały dziś zamówiony portret? Beata Tyszkiewicz nie widziała. Marek Goliszewski, prezes Business Centre Club, również nie. Zapytałem samych artystów, czy ktoś u nich prywatnie zamawia portrety?
Pani musi być piękna
Edward Dwurnik od 1972 r....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta