Czas politycznej zawieruchy
„Romans licealny” Piotra Zaremby bez kropek nad „i”
Najpierw jest kwadrans szarpaniny, niejasności, o co chodzi nauczycielce, a uczniowie się denerwują. Ale potem zaczyna się poemat – taką recenzję lekcji polskiego w jednej z warszawskich szkół usłyszałem podczas zajęć pedagogicznych, gdy studiowałem na polonistyce. Od pierwszej chwili nie miałem wątpliwości, że był to opis lekcji prowadzonej w moim liceum przez moją nauczycielkę polskiego Teresę Holzerową.
Przypomniała mi się ta anegdota, kiedy czytałem „Romans licealny” – najnowszą powieść Piotra Zaremby. Nie tylko dlatego, że historyjka opisana przeze mnie dotyczy edukacji licealnej, której – w ogromnej części – poświęcona jest także książka Zaremby. Ale również z tego powodu, że powieść znanego publicysty politycznego jest trochę jak lekcje polskiego profesor Holzerowej. Przez pierwsze kilkadziesiąt, może sto, stron czytelnik czuje się zagubiony w gąszczu dziwnie brzmiących nazwisk, ostrożnie zawiązywanych intryg i budzących się w wolnym tempie emocji. To wymaga wysiłku.
Ale potem zaczyna się poemat... no, może odrobinę przesadzam, ale w końcu wszystkie trybiki maszyny dobrze naoliwionej przez Zarembę zaczynają się idealnie kręcić, mniejsze kółka zębate napędzają większe i nawet nie zdałem sobie sprawy, kiedy nadszedł...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta