Świnia i torebka z Tesco
Jeden z najciekawszych muzycznych eksperymentatorów wystąpi w poniedziałek ze swoim Big Bandem w Arkadach Kubickiego. Nam opowiada m.in. o potrzebie szczerości w sztuce, szczególnych dźwiękach, jakie go interesują, i telewizyjnym fałszu
z Matthew Herbertem rozmawia Anna Kilian.
Współczesny świat jest zalany kiepską muzyką. Jak artyście takiemu jak pan może się jeszcze chcieć uczestniczyć w tym tyglu?
Matthew Herbert: Na świecie wybrzmiewa wiele dźwięków, ale dopiero chęć opowiedzenia historii – bo dzisiejsi muzycy są według mnie odpowiednikami gawędziarzy z dawnych wieków – jest dostatecznym powodem, by tworzyć prawdziwą muzykę. Za taką uważam m.in. klasyczną czy jazzową.
Czy autor powinien się skryć za muzyką czy ją firmować?
Dziś nie da się chyba być anonimowym. Ale warto przede wszystkim skupić się na tworzeniu, a nie autopromocji. Ja szukam w muzyce nowych perspektyw i uważam, że artysta powinien mieć – choćby dla jednego słuchacza – wciąż nowe opowieści. Najistotniejszy w nich jest osobisty, szczery, uczciwy punkt...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta