Co się naprawdę stało w Sokółce
Czy hostia zamieniła się w ciało? Nieformalne badania rodzą wątpliwości. Kolejnych arcybiskup już nie chce
– Może coś ta nasza Sokółka warta u Boga, skoro takie cuda nam serwuje – zastanawia się Maria Radecka, która niedaleko podlaskiego miasteczka prowadzi kuchnię tatarską.
– Może to sygnał, że coś w Sokółce jest nie tak i trzeba się zastanowić nad swoim życiem, relacjami z bliźnimi – zastanawia się Krystyna Andrzejewska, dyrektor Sokólskiego Ośrodka Kultury.
– Może coś jest ze mną nie tak, ale machlojką tu pachnie – podejrzewa pan Stanisław, rencista.
Odkrycie proboszcza
12 października 2008 roku, miejscowy kościół pw. św. Antoniego Padewskiego. Księdzu udzielającemu komunii wypada z puszki komunikant. Duchowny podnosi go dyskretnie i wkłada do naczynia liturgicznego z wodą – zgodnie z kościelnymi procedurami upuszczony komunikant nie może być ponownie użyty ani wyrzucony, należy go rozpuścić w wodzie, którą przelewa się później do specjalnego naczynia – pisciny. Przez nie woda ta wsiąka w ziemię.
Po mszy w Sokółce naczynie na tydzień trafiło do sejfu w zakrystii. W kolejną niedzielę proboszcz Stanisław Gniedziejko ze zdumieniem odkrył, że zanurzony w wodzie komunikant nie tylko się nie rozpuścił, ale pojawiła się na nim plama przypominająca krew.
– Takiego doświadczenia się nie zapomina. To wielkie przeżycie – wzdycha dziś ksiądz Gniedziejko. Ale o szczegółach wydarzeń sprzed roku nie chce rozmawiać. Odsyła do...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta