Rząd hamuje wzrost długu
Resort finansów zapewnia: zadłużenie Polski nie przekroczy progu ostrożnościowego. Ekonomiści ostrzegają, że spełnienie tych zapowiedzi zależy od zbyt wielu czynników. Sytuacja samorządów to tylko jeden z nich
Minister finansów Jacek Rostowski robi wszystko, aby poprawić stan finansów publicznych w zgodzie z polską metodologią liczenia długu. Nie wlicza więc do długu zobowiązań zaciąganych przez fundusz drogowy, pomija zadłużenie NFZ i ZUS. To może, ale nie musi wystarczyć, aby nie trzeba było zamrażać poziomu deficytu budżetowego oraz podwyżek pensji dla budżetówki i waloryzacji rent i emerytur.
Takie byłyby bowiem konsekwencje przekroczenia drugiego progu ostrożnościowego z ustawy o finansach publicznych, czyli 55 proc. długu w relacji do PKB. – Państwowy dług publiczny w 2010 r. wzrośnie o 71,7 mld zł i wyniesie 751,9 mld zł – wylicza Jakub Borowski, główny ekonomista Invest Banku. – To daje poziom 54,5 proc. PKB. Borowski zaznacza jednak, że w tych szacunkach nie uwzględnił chociażby około 5,5 mld zł, które Krajowy Fundusz Drogowy ma uzyskać z Europejskiego Banku Inwestycyjnego, oraz 11 mld zł, jakie wpłyną na jego konto dzięki obligacjom wyemitowanym przez BGK.
Radosław Bodys z Merrill Lyncha szacuje z kolei, że dług będzie równy 55 proc. PKB. – Wszystko zależeć będzie od kursu złotego – uważa ekonomista. Prognozuje, że pod koniec przyszłego roku za euro płacić będziemy 3,45 zł. Jeśli złoty będzie słabszy, ryzyko wzrostu zadłużenia w relacji do PKB jest dużo wyższe.
Kłopot z prywatyzacją
Większym pesymistą, jeśli chodzi o wynik w 2010 r., jest...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta