Muszę nawijać i nawijać
Tomasz Zimoch, dziennikarz sportowy
Rz: Jak się nazywał ten Turek?
Ahmed Cahar.
Dla milionów Polaków jest „panem Turkiem”.
No, był z Turcji.
„Panie Turek! Kończ pan wreszcie to spotkanie! Turku, kończ ten mecz!”.
To był 1996 rok, Widzew grał rewanżowe spotkanie z Broendby Kopenhaga o awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów. To do dziś żyje w Internecie…
Ale trudno to nazwać komentarzem. Pan na sędziego krzyczał, błagał, niemal szlochał. „Wracajcie, Polacy, wracajcie, brońcie się! Wybij! Wybij tę piłkę!”. Czyste szaleństwo.
Pan wie, co tam się działo?! Duńczycy pewni swego, za mną już mrozi się szampan, kelnerzy wnoszą półmiski, za chwilę rozpocznie się bankiet, a tu w 89. minucie Polacy strzelają na 3:2, przegrywają jedną bramką, ale to daje nam awans. I zamiast bankietu stypa. Moje emocje chyba zrozumiałe? Pan jako kibic…
Robiłem to samo.
A sprawozdawca jest nie tylko kibicem, ale i okiem, uchem, a i trochę sercem kibica. Swoją drogą, ten mecz był 14 lat temu…
Zawsze pan taki był?
Jak w 1989 roku w Chambery Joachim Halupczok został mistrzem świata w kolarstwie, to podobno wskoczyłem na pulpit.
Podobno?
No, ja tego nie pamiętam, ale powiedział mi o tym później Maciek Biega i mam takie zdjęcie. Człowiek jest tak nakręcony, że całkiem poważnie pojawiają się myśli: „Stary, możesz nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
