Chińska wątroba za krocie
Chory na raka Hiszpan usłyszał w Bilbao, że niewiele można dla niego zrobić. Po ratunek pojechał do Chin
51-letni Oscar Garay dowiedział się we wrześniu 2008 r., że ma raka wątroby, nie kwalifikuje się do przeszczepu, i że został mu góra rok życia, a medycyna może jedynie sprawić, by bardzo nie cierpiał. Ktoś mu poradził, by szukał ratunku w Chinach. Trzy miesiące później miał nową wątrobę. Łącznie z operacją w szpitalu nr 1 w Tianjinie i 52-dniową hospitalizacją kosztowała go 130 tys. euro.
Garay nie twierdzi, że jest zdrów jak ryba, ale żyje i czuje się coraz lepiej. Jego historia, opisana przez dziennik „El Pais”, wywołała w Hiszpanii debatę na temat etycznych aspektów turystyki transplantacyjnej do krajów, w których kwitnie handel organami.
Kwestia sumienia
Nikt nie śmie otwarcie powiedzieć, że Hiszpan powinien był raczej umrzeć, niż kupować wątrobę niewiadomego pochodzenia. Ta sprawa zbulwersowała jednak nie tylko bioetyków i obrońców praw człowieka. Opozycyjna Partia Ludowa chce, by minister zdrowia Trinidad...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta