Państwo jak złośliwa teściowa
Doświadczenia Szwecji czy Niemiec pokazują, że dziecko można zabrać rodzicom już za odmowę karmienia go hamburgerami na życzenie lub za brak dostępu do telewizora – piszą publicyści
W Polsce rodzi się zbyt mało dzieci. Rządowa Rada Ludnościowa ogłasza to w raportach od co najmniej czterech lat. Przychodzące dziś na świat pokolenie jest o 40 proc. mniej liczne od pokolenia rodziców. Już na najbliższym zakręcie wymiany generacyjnej polska gospodarka może upaść pod ciężarem armii emerytów. Te dramatyczne prognozy nie wywołują u nas jednak trzęsienia ziemi, jak miało to miejsce w innych krajach europejskich, które zaczęły prześcigać się w pomysłach na skuteczną politykę prorodzinną.
Na twarzach polskich polityków nie drgnął ani jeden mięsień. W Sejmie nie piętrzą się stosy projektów działań mających wspierać rodziców. Nasza polityka rodzinna to: brak przedszkoli i żłobków, brak pomocy rodzinom wielodzietnym, nadmierne obciążenia rodziców w podatkach pośrednich, głodowa pomoc dla najuboższych, odbierana co roku kolejnym setkom tysięcy dzieci poprzez zamrożenie progów dochodowych.
W myśleniu o rodzinie przeważa przekonanie: jeśli masz dziecko, to jest to tylko twoja sprawa. Dobitnie dała temu wyraz trzy lata temu ówczesna minister finansów Zyta Gilowska, narzekając, że wprowadzane wówczas odliczenie podatkowe trafi do bogaczy, którzy „zafundowali sobie wiele dzieci”.
Niebieska karta
Ale nie można powiedzieć, żeby nasze państwo zupełnie nie interesowało się rodziną. Owszem interesuje...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta