Nieobecny nieusprawiedliwiony traci na uprawnieniach i świadczeniach
Podwładny, który bez wytłumaczenia sam zrobił sobie wolne od pracy, a mimo wszystko nie pozbyliśmy się go dyscyplinarnie, nie pozostaje bezkarny. W sferze przywilejów pracowniczych dostanie mniej, niż gdyby wyjaśnił motywy absencji
Porzucenie pracy z dnia na dzień, bez zawiadomienia szefa, robi się coraz bardziej popularne. Zatrudniony znajduje lepiej płatne zajęcie i porzuca aktualny stosunek pracy, nie czekając na formalności związane z jego rozwiązaniem. Zdarza się też, że przestaje przychodzić do pracy, a potem pojawia się, jak gdyby nigdy nic.
Takie zachowania dają nam pełne prawo do restrykcyjnych reakcji, włącznie z naganą i dyscyplinarnym zwolnieniem. Wolno nam również w tej sytuacji skumulować obie sankcje, co potwierdził Sąd Najwyższy w wyroku z 25 października 1995 r. (I PRN 77/95). Osobie, która bez usprawiedliwienia nie pojawia się w pracy, nie możemy jednak za to wymierzyć jednocześnie dwóch kar porządkowych, np. upomnienia i nagany.
Wbrew regułom porządkowym
Każdą swoją nieobecność w pracy zatrudniony ma obowiązek uzasadnić: z uprzedzeniem, jeśli wiedział o niej z góry bądź mógł przewidzieć, a w pozostałych okolicznościach najpóźniej drugiego dnia absencji. Robi to w sposób wskazany w przepisach funkcjonujących w firmie (zwykle w regulaminie w pracy), a w razie ich braku osobiście lub za pośrednictwem kogoś innego, telefonicznie, przez inny środek łączności lub listem poleconym (decyduje wówczas data stempla pocztowego).
Drugi dzień absencji to maksymalny termin na jej usprawiedliwienie, jeśli nie wystąpiły nadzwyczajne
...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta