Obowiązki wygrały z żałobą
Ósmy dzień żałoby nie był dla warszawiaków już takim przeżyciem jak pierwsze. Pomimo pogrzebu pary prezydenckiej wielu zajęło się własnymi sprawami.
Niewielu warszawiaków przystanęło w centrum stolicy, gdy o godz. 14 trzeci raz tego weekendu zawyły syreny. Autobusy i tramwaje normalnie jeździły, kierowcy zatrzymywali się co najwyżej na kilkanaście sekund. Z kolei na Dworcu Centralnym syren nie było nawet słychać.
Na pl. Piłsudskiego transmisję pogrzebowych uroczystości z Krakowa oglądało na dwóch telebimach ok. tysiąca osób. W dość luźnej atmosferze. Jedni z poczuciem uczestnictwa we mszy, klękając i modląc się. Inni – tylko siedząc na trawie.
W dniu pogrzebu w stolicy czynna była większość osiedlowych sklepów. Problemu z kupieniem świeżych bułek nie było m.in. na Woli, choć część sklepów pracowała krócej. – Mam rzeszę stałych klientów, którzy przychodzą rano po zakupy. Nie mogę ich zawieść i zamknąć sklepu – mówiła kierowniczka sklepu spożywczego przy ul. Nowolipki. O godz. 13 pracę skończyła jednak większość centrów handlowych i hipermarketów.