Tygrys na glinianych łapach
Tydzień przed rozpoczęciem wielkich igrzysk sportowych sypie się centrum miasta i indyjski sen o potędze
Dalej niemożliwe, madame – taksówkarz hamuje i wyciąga brodę, żebym spojrzała wprzód. Tam, gdzie był bazar, leży kupa gruzu. Na Pahargandżu, w dzielnicy sklepików i tanich hoteli, spadają balkony, okna, całe ściany. Zostały schody prowadzące donikąd i umywalki przyklejone do resztek muru. Ulica wygląda jak po nalocie, który zrujnował frontony budynków. Gdzie nie spojrzeć – obraz klęski, ale trudno się porządnie rozejrzeć, gdy wokół fruwają cegły i stalowe pręty.
Kulę się we wnęce, która jeszcze niedawno była uroczym sklepikiem z szalami, teraz jest obszarpaną jamą. Z dawnego wystroju został, o dziwo nietknięty, szklany żyrandol z kloszem w kształcie lilii. Wisiał pośrodku sufitu, ale teraz połowa pomieszczenia zniknęła, więc dynda dziwacznie tuż przy ulicy, nad głową właściciela. Mężczyzna pluje łupinami pistacji i spokojnie obserwuje. Trwa burzenie. Pierwsze piętro domu naprzeciwko właśnie znika – podłoga została rozwalona młotami, wystają już tylko żeliwne szyny – na jednej przykucnął bosy robotnik w rozdartej koszulce. Przykłada tarczę piły, ucięte żelastwo ląduje z hukiem na hałdzie cegieł. Grupa gapiów odskakuje i zasłania twarze. Pył szybko się unosi, a oni wracają na miejsca, jakby wykupili rezerwację i nie chcieli stracić dobrego widoku. Rumowisko jest pełne ludzi: mieszkańcy i handlarze są zaciekawieni, ale nieporuszeni. Patrzę pytająco na sprzedawcę szalików....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta