Znaleźć kolor na kobietę
Stefan Gierowski, malarz
Rz: Od ponad pół wieku nie nadaje pan obrazom tytułów.
Uważałem, że dawanie pięknych, literackich tytułów, co robili Kantor czy Brzozowski, przy malarstwie abstrakcyjnym ogranicza widzowi pole interpretacji. Dlatego od 1957 roku każdy mój olej nosi tytuł „Obraz” i dodaję kolejną cyfrę rzymską.
Łatwo policzyć, ile ich pan namalował.
Będzie ponad 800.
Sporo, ale do młodszego o dwie dekady Edwarda Dwurnika panu daleko.
Wcześniej namalowałem też koło setki obrazów nie abstrakcyjnych, figuratywnych.
Ta przemiana jest niesamowita. Nagle zwrócił się pan ku abstrakcji, zaczął malować zupełnie inaczej.
To się zaczęło wcześniej, bo dopiero w 1955 roku na serio wszedłem w środowisko plastyczne, dostałem wyróżnienie na wystawie „Arsenał” i zacząłem poważnie myśleć nad własną drogą. W zasadzie przez cały 1956 rok próbowałem zrozumieć abstrakcję, szukałem do niej dojścia, ale nie bardzo to wychodziło.
Tylko po co to wszystko? Pańskie wcześniejsze prace, jak „Gołębnik”, właśnie zostały docenione, a pan chciał to wywrócić?
Rzeczywiście wielu ludzi mówiło o „Gołębniku”, spodobały się moje inne prace. One wyrastały z tradycji kubistycznej, legerowskiej, przecież Ferdynand Leger był w Polsce bardzo znaczącym i ważnym artystą.
Pamięta pan „Obraz I”...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta