Uwaga na płaczka
Profesor Maciej Urbanowski postanowił przy okazji polemiki na temat poezji Wencla po raz kolejny podsumować moją metodę krytyczną (w tekście „Nie kpić z rozpaczy”, „Rz” z 11.12). Gdy wytknąłem mu ongiś, że zestawianie „Doliny nicości” Wildsteina z arcydziełami literatury polskiej to jednak przesada, on zamiast przyznać, że nieco się w swych sądach zagalopował, nazwał moją metodę krytyką ułatwioną. Fakt, że jest ona ułatwiona. Ale przecież ułatwiona przez kiksy, jakie popełniają profesor i jego koledzy nieodróżniający promocji od krytyki literackiej.
Teraz, gdy poddaję surowej ocenie „Dziennik” Mrożka, który jacyś niedouczeni krytycy śmią równać z pisarstwem Gombrowicza, gdy bez namaszczenia piszę o twórczości Wencla, nazywa mnie bokserem, oskarżając o „zadawanie ciosów poniżej pasa, szarpanie przeciwnika, a nawet szarpanie za bokserki”.
Kłopot polega na tym, że ja nikogo za bokserki ciągać nie chcę, tylko wyraziście referuję i oceniam, co sami pisarze o sobie piszą.
Przecież faktem jest, że duża część „Dziennika” Mrożka to alkoholowy bełkot, wieńczony często przyznaniem się do ataku czkawki czy utraty świadomości.
Z kolei...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta