Jeszcze słychać trembit granie
Wiosną na połoninach Czarnohory falują jak na alpejskich łąkach łany górskich różaneczników, drobnych różowych kwiatów, nieznanych w Tatrach.
W zimie o wschodzie i zachodzie słońce rozpala wszystkimi odcieniami purpury śniegi na wierzchołkach Howerli i Popa Iwana. Widać z nich ciągnące się po horyzont, od Gorganów na północy po Karpaty Marmaroskie na południu, górskie grzbiety, szczyty i skaliste granie. Niżej, w zagłębieniach cyrków lodowcowych, których ściany przecinają żyły potoków, wznoszą się pionowe skalne filary, przypominające kulisy teatralne. Tak właśnie mieszkańcy tych okolic nazywają górskie kotły – „kaminnyje tyjatry”.
Czarnohora i sąsiadujące z nią pasma górskie – zdaniem autora przedwojennych przewodników Henryka Gąsiorowskiego – podobne są do „nieogarniętego oceanu skamieniałego w chwili wzburzenia”. Na jego dnie, daleko w dole, widać bukowe lasy i głębokie doliny Prutu i jego dopływów, Czarnego i Białego Czeremoszu. W pogodne dni przez dobrą lornetkę z Howerli dostrzec można na horyzoncie nawet wieże...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta