Za czym ta kolejka? Po piękne słowo
Pół godziny do południa. Niedziela. Przed wejściem przy ul. Sewerynów kłębi się tłum. Przez szyby widać podenerwowanych ludzi.
Są już tak blisko, a jednak do holu nikogo już nie wpuszczają. Na zewnątrz atmosfera jeszcze pełna nadziei, chociaż napięcie w gigantycznej, ciągnącej się wzdłuż ulicy Oboźnej aż do Karasia kolejce rośnie. Elegancko ubrani ludzie w różnym wieku umilają sobie czas, rozmawiając. Nie przyszli tu, by gorączkowo coś zdobywać, o coś zabiegać.
Gdy dotrze do nich, że w Sali Kameralnej Teatru Polskiego – gdzie ma się odbyć inauguracja Salonu Poetyckiego – nie wciśnie się nawet szpilka, zachowają spokój. Nie usłyszą, jak Anna Dymna i Andrzej Seweryn deklamują wiersze ks. Twardowskiego, ale odejdą spokojnie. Niektórzy skomentują: – „I co? Ludzie nie potrzebują pięknego słowa?”. Ktoś może też przypomni sobie „Kolejkę do nieba”:
„Powoli nie tak prędko/proszę się nie pchać/najpierw trzeba wyglądać na świętego/ale nim nie być/potem ani świętym nie być/ani na świętego nie wyglądać/potem być świętym/tak żeby tego wcale nie było widać/i dopiero na samym końcu/ święty staje się podobny do świętego”.