Wielka radość i wielki strach
Kamil Stoch wygrał w niedzielę na Wielkiej Krokwi, Adam Małysz upadł w pierwszej serii i zapadła cisza
Takie scenariusze piszą tylko w Hollywood. Dla starych mistrzów – smutne, dla młodych – budujące i trochę szalone. Dzień, w którym sportowa Polska wstrzymała dech ze strachu o Małysza, był też dniem pierwszego wielkiego zwycięstwa 23- letniego chłopaka z Zębu. Stoch zostawił za sobą największe gwiazdy skoków, wytrzymał napięcie, skacząc w finałowej serii jako ostatni, poleciał 128 m, choć wiatr dmuchał mu delikatnie w plecy.
Kiedy w pierwszej kolejce Małysz szykował się do skoku, liderem był Stoch, który wyprzedzał Norwega Toma Hilde i Austriaka Martina Kocha. Skok Małysza był krótszy o 3 metry, lot też nie wyglądał spokojnie, ale to, co najgorsze, miało dopiero nastąpić. Po lądowaniu odjechała lewa narta, prawa noga nie wytrzymała przeciążenia i czterokrotny mistrz świata upadł na zeskok. Upadek wyglądał fatalnie, bo nie wypięły się narty, zresztą, jak się później okazało, jedna z nich uderzyła w lewe kolano Małysza. Zapadła cisza i trwała dobrych kilkanaście sekund. Kiedy mistrz wreszcie wstał, rozległy się brawa, ale po chwili znów było cicho, gdy wywożono go ze skoczni toboganem.
Nie jest źle
Na szczęście żadnych poważnych uszkodzeń lewego stawu kolanowego, kontuzjowanego już na początku sezonu w Lillehammer, nie ma, co potwierdził lekarz kadry skoczków Aleksander Winiarski. Małysz o własnych siłach poszedł do pawilonu dla...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta