Hiszpania i kryzys euro
Premier Jose Luis Rodriguez Zapatero przekonał się do reform – ale chyba za słabo i za późno
Usytuowana na nieużytkach madrycka stacja metra Pitis to pomnik klęski boomu mieszkaniowego. Nie zbudowano domów, których mieszkańcy mieli z niej korzystać. Pojawiły się jezdnie, chodniki, nawet latarnie – a potem pękła bańka na rynku nieruchomości. W Hiszpanii, gdzie na nabywców czeka 700 tys. nowych mieszkań, grunty budowlane ostro tracą na wartości.
6 proc. PKB ma wynieść w tym roku deficyt budżetowy Hiszpanii
Pusta, odbijająca echo, stacja Pitis to symbol nieszczęść Hiszpanii. To również namacalny dowód na to, że premier Jose Luis Rodriguez Zapatero mylił się, obwiniając za wejście kraju w recesję i za 20-procentowe bezrobocie wyłącznie globalny krach kredytowy wywołany po drugiej stronie Atlantyku. Wiele problemów Hiszpania zafundowała sobie sama – m.in. „toksyczne” kredyty na grunty budowlane. Kryzys euro bezlitośnie obnażył te błędy. Czy premier widzi jakieś wyjście?
Sądząc z jego ostatnich wypowiedzi – chyba tak. Objawił właśnie nowy zapał reformatorski. Jak bowiem stwierdził niedawno, brak reform – zwłaszcza w tym momencie – jest gorszy niż brak zgody co do tego, jak je wprowadzać.
Droga do ożywienia
Premier obiecuje do 28 stycznia...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta