Taksówka z widokiem na Ararat
Można z nimi dojechać wszędzie, choć nie zawsze. Są tani, chyba że wiozą naiwnego obcokrajowca. To prawdopodobnie najliczniejsza grupa zawodowa w kraju. Armeńscy taksówkarze
W Armenii taksówkarzem jest każdy, kto ma samochód. Wobec braku innych środków komunikacji – poza rzadko kursującymi autobusami – taksówka to dla Europejczyków zwiedzających ten kraj całkiem dogodny sposób transportu. Podczas naszej dwutygodniowej włóczęgi korzystaliśmy z niego kilka razy. Za każdym razem przeżywając przygodę.
Złoty Sasza
Kierowca Wołgi wzbudza nasze zaufanie już pierwszym złotym uśmiechem. Co drugi ząb jest właśnie z tego drogocennego kruszcu. Nazywa się Sasza. Wołgę rocznik '87 ma od sześciu lat. Kupił ją nie od byle kogo, bo od mistrza tenisowego. Nazwiska nie pamięta.
Taksówką jeździ od lat 70. i z dumą mówi o sobie, że jest „prawdziwym taksówkarzem". – Bo teraz, jak nie ma roboty, to wszyscy są taksówkarzami – lekceważąco macha ręką. Rzeczywiście, gdzie nie spojrzeć, samochody ze znakami „taxi" – sennie ustawione w rzędzie przy chodniku, stadami przesuwające się ulicami.
Według Saszy w Erywaniu istnieją wykonawcy tylko dwóch zawodów: poza taksówkarzami są jeszcze sprzedawcy owoców i warzyw na targach. „Ci pierwsi mają pieniądze, bo wożą tych drugich, a ci drudzy, bo sprzedają taksówkarzom owoce i warzywa".
„Pięć osób? To niezgodne z przepisami" – krzywi się, patrząc na naszą gromadkę. Ale już po chwili upycha nas do...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta