Nie zawaliło się? To zawali!
Wielki wstyd na budowie Stadionu Narodowego – obiekt przecieka, a schody mogą nie wytrzymać obciążenia. Ale spokojnie – w tym mieście to nic nowego.
Lektura starych gazet rozwiewa złudzenia, że niegdyś było tu pięknie – każdego roku waliły się w Warszawie mury: rozbierane, przeciążane, a nawet nowe. Tylko za komuny nic się nie waliło, bo od 1949 roku dbała o to cenzura i dlatego obraz odbudowywanej stolicy był idealistyczny.
Od wieków
„Nie zawaliło się? To zawali!" – skomentowano przedwojenną katastrofę podczas nieudolnej rozbiórki dworca kolei wiedeńskiej. Runęła wówczas jedna ze ścian i wszyscy zakładali się, czy runie kolejna; a opowiadał mi to wiele lat temu leciwy stołeczny kolejarz. Ale sięgnijmy głębiej w przeszłość. Na przykład do roku 1822, w którym to przy Zielnej pod numerem 1411 (każdy dom miał odrębne oznaczenie, bo ulice były bez numerów) zapadły się fundamenty, przygniatając czterech robotników. Jak wspominał „Kurier Warszawski" – „jeden został tak przywalony, iż utracił życie".
W wieku XIX rozsypywały się głównie rozbierane, bardzo stare budynki. Część miała zmurszałe cegły i zaprawę, a część naruszone fundamenty, bo powstały przeważnie bez piwnic na niestabilnym gruncie. A ponieważ z rozbiórką wszystkim się spieszyło, by stawiać tam nowe domy, lekceważono zasady bezpieczeństwa i ginęli ludzie. Innym problemem były dzikie nadbudowy, tak ciężkie, że nie wytrzymywały ich stare mury....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta