Chciałbym jeszcze trochę nieba
Z Krzysztofem Piesiewiczem rozmawia Ewa Usowicz
Rz: Mogę nagrywać naszą rozmowę?
– ...
Nie upubliczniam nagrań w Internecie...
– ...
Co za ulga, że się pan uśmiecha! Bałam się, że zastanę tu kogoś w typie sędziego z „Trzech kolorów. Czerwony", siedzącego w fotelu, zgorzkniałego i obrażonego na cały świat.
Uśmiecham się, a nawet często śmieję. Dziś rozbawił mnie bardzo pewien adwokat, który opowiadał mi, jak to jego patron brał kiedyś do ręki akt oskarżenia, kładł na stole sędziowskim i wykrzykiwał: – Ten akt oskarżenia to się nadaje do „Szpilek"! Tylko kto jeszcze pamięta „Szpilki"? A swoją drogą wie pani, skąd się wzięła postać sędziego?
Nie.
Krzyś Kieślowski przywiózł sobie z Japonii jeden z pierwszych telefonów bezprzewodowych, taką „cegłę". Chodził po mieszkaniu i bez przerwy dzwonił. Aż przyszedł sąsiad i powiedział, że on te wszystkie jego rozmowy słyszy w swoim radiu. I tak powstał w „Czerwonym" sędzia podsłuchujący sąsiadów.
Zaszył się pan kompletnie po tzw. sprawie Piesiewicza. Co pan robił w tym czasie?
Przez pierwsze miesiące byłem w kompletnym szoku, nie mogłem zrozumieć, dlaczego ktoś mi to zrobił. Długo i profesjonalnie przygotowywał. Chorowałem...
Serce?
Tak. Na dłuższy czas trafiłem do szpitala, na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta