Siedem cudów Mazur
Obok gwarnej i zabrudzonej cywilizacji zachowały się na Mazurach miejsca o wciąż dziewiczej przyrodzie. Najsilniej doceniają to cudzoziemcy
Instruktor jazdy konnej Mike Joung po raz pierwszy przyjechał z Niemiec na Mazury w 2009 r. Był wczesny listopad, ostre jesienne słońce podświetlało na złoto ostatnie liście brzóz rosnących na skrajach ciemnozielonych sosnowych i świerkowych lasów; między drzewami błyskała niebieskimi refleksami woda leśnych jezior, a nad nią białe chmury pędziły po błękitnym niebie.
– Oczu nie mogłem oderwać. Tyle tu było przestrzeni i tyle kolorów. Zaczynałem rozumieć, dlaczego w Niemczech ludzie, którzy się tutaj urodzili, nie mówili o sobie „Niemcy", ale „jesteśmy z Prus Wschodnich" albo „z Mazur" – opowiada.
Zanim został instruktorem jazdy, był zawodowym żołnierzem. Ale dusza wyrywała mu się ku naturze.
– Dla mnie przyroda jest najważniejsza. Szukałem więc miejsca, gdzie będzie jej najwięcej i to dostępnej dla każdego. W Niemczech większość terenów jest prywatnych, ogrodzonych. Nie jest możliwe, by tak jak tutaj (Sasek Mały pod Szczytnem – przyp. red.) swobodnie jeździć po lasach.
O Mazurach czytał najpierw w Internecie, oglądał dokumentalne filmy w telewizji; potem zaczął rozmawiać z tymi, którzy już tam byli.
– Wracali zachwyceni i deklarowali, że znów pojadą – dodaje.
Ze znalezieniem pracy w mazurskiej stadninie Mike nie miał trudności. Pierwsze było Gałkowo pod Uktą w sercu Puszczy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta