Pechowa transakcja z profesjonalistami
Szukając mieszkania, nasza czytelniczka wynajęła licencjonowanych pośredników. Sprzedający wskazany przez agencję nie spłacił swojego kredytu obciążającego kupiony lokal, a agent źle wyliczył kurs euro
Czytelniczka ze Szczecina (nazwisko do wiadomości redakcji) postanowiła kupić mieszkanie swojej córce. – Znalezienie lokalu zleciliśmy jednej z dużych agencji nieruchomości w Szczecinie, firmie B. – opowiada pani V.
Biuro w kontaktach z klientką reprezentował tzw. makler – pan G. Jak mówi czytelniczka, był to pracownik najniższego szczebla, bez licencji pośrednika. – To on umawiał mnie ze sprzedającym, on też ustalał termin podpisania umowy u notariusza. To on naciskał, że umowę trzeba szybko zawrzeć, choć wiedział, że nie będzie mnie w kraju. Straszył, że kontrahent wyjedzie – opowiada klientka szczecińskiego biura. – Pośpiech był złym doradcą, a makler popełnił najwięcej błędów. W najbardziej dramatycznym momencie kontakt się z nim urwał – twierdzi.
Umowę pośrednictwa z panią V. autoryzowali jednak licencjonowani pośrednicy, właściciele biura B., którzy mieli nadzorować transakcję.
Kredyt do spłacenia
Czytelniczka zdecydowała się na ok. 40-metrowe mieszkanie w szczecińskiej dzielnicy Pomorzany, które kosztowało 209 tys. zł. Lokal sprzedawał studiujący w Polsce Duńczyk. Za usługę pośrednictwa zapłaciła agencji B. ponad 7,7 tys. zł.
– Makler z biura nieruchomości namówił mnie, by zamiast 5 tys. zł gwarantowanej zaliczki dać sprzedającemu drugie tyle. Przy umowie przedwstępnej zapłaciłam mu więc 9 tys. zł. Potem był akt notarialny...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta