Auster: Żyć na wstrzymanym oddechu
Paul Auster stawia na świeczniku wszelkiej maści wyrzutków, dziwaków, osoby nieprzystosowane. W dzisiejszych czasach to zabieg dość banalny
Paul Auster gościł w Warszawie w końcu 1998 roku z okazji premiery swego pierwszego filmu (poprzednie głośne fabuły: „Dym" i „Brooklyn Boogie", podpisywał, jako scenarzysta, obok reżysera Wayne Wanga) „Lulu na moście". Towarzyszyła mu odtwórczyni głównej roli kobiecej, zjawiskowo piękna Mira Sorvino i dość było tego, by wizytę autora „Trylogii nowojorskiej" w kraju przodków (babcia urodziła się w Mińsku, dziadek w Stanisławowie) potraktować jako pierwszorzędne wydarzenie, głównie jednak natury towarzyskiej.
Naturalnie o wywiad – choćby i krótki – ze sławnym pisarzem zabiegały wszystkie redakcje i bardzo byłem dumny, że „Rz" na spotkanie z Austerem wydelegowała właśnie mnie. Duma ta zanikała w trakcie rozmowy, a przy przesłuchiwaniu taśmy zmieniła się w przerażenie, które ustąpiło dopiero po lekturze wywiadów konkurencji. Wszystkie, ale to wszystkie rozmowy firmowane przez autora „Trylogii nowojorskiej" były jednako o niczym.
Grubo później zorientowałem się, że pisarz traktuje wywiady wyjątkowo instrumentalnie i nawet te, które włączał później do swoich książek (np. do „Czerwonego notatnika"), uderzają swą wtórnością. Dlaczego tak się dzieje? Oddajmy głos Austerowi, który...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta