Sekrety pulchnej blondynki
50 lat po śmierci Marilyn Monroe wciąż jest uosobieniem seksu. Świat się zmienił, a razem z nim obyczajowe wzorce i kanony piękna. Inne seksbomby dawno trafiły do lamusa, a ona kusi, przyciąga niemodną w gruncie rzeczy kobiecością
Jedno z jej najsłynniejszych, najbardziej seksownych ujęć zostało zrobione w Nowym Jorku, 15 września 1954 roku. Na planie „Słomianego wdowca" Marilyn stanęła przy kracie wentylacyjnej z metra, a powiew powietrza uniósł jej białą sukienkę, odsłaniając uda, a nawet bieliznę. Działo się to w czasach, gdy w kinie amerykańskim przestrzegano Kodeksu Haysa, zabraniającego pokazywania jakiejkolwiek nagości!
Zdjęcie Sama Shawa obiegło świat. Ale podobne zrobiło wówczas 100 innych fotoreporterów, m. in. późniejszy portrecista Monroe Arthur Felling, bo szefowie studia, licząc na promocję, ujawnili miejsce pracy ekipy. Billy Wilder powtarzał tę scenę 14 razy, aż Marilyn zażartowała: „Mam nadzieję, że nie robisz tylu dubli, żeby zabawiać nimi przyjaciół na przyjęciach".
Tajemnica Marilyn Monroe tkwiła właśnie w tym, że wpasowywała się w gusty wszystkich, stała się luksusem, który wydawał się dostępny dla każdego. Była zwyczajną dziewczyną. Urodziła się jako Norma Jean Mortenson, ojca nie znała, matka ją porzuciła. W zastępczej rodzinie była molestowana seksualnie, potem trafiła do przyjaciół matki, którzy nie dając sobie rady z jej wybrykami, wydali ją za mąż w wieku 16 lat. Dostrzeżona przez przypadkowego fotografa pozowała do nagich zdjęć...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta