Bieg na orientację
Walka o dojechanie na zawody to nowa olimpijska konkurencja wprowadzona do programu tych igrzysk
Siedzą na krzesełkach ratowników, nie mają tylko koła ratunkowego. Mają za to wielki megafon i są jak zaprogramowani – powtarzają ten sam komunikat co kilkanaście sekund. „Bardzo dziękujemy, że przyjechaliście na igrzyska. Życzymy przyjemnej podróży do domu. Pośpiech nie jest wskazany".
Wolontariusze ubrani w fioletowe kubraczki kierują ludzi do świata pod ziemią, gdzie igrzyska toczą się swoim życiem. Jeśli ktoś wziął wolne i rano chce być na basenie, po południu na strzelectwie, a wieczorem, nie daj Boże, w Wimbledonie, musi być gotowy na przejechanie nawet 100 stacji metrem.
Łokcie w ruch
Walka o medale toczy się na stadionach i w halach, walka o dojechanie na zawody to dodatkowa dyscyplina wprowadzona w Londynie. Startują w niej kibice walczący z planktonem, który utrudnia zadanie, próbując żyć w swoim mieście, tak jakby nie było igrzysk.
Ta dyscyplina ma w sobie coś z biegu na orientację, bo zorientować się w kolorowej pajęczynie londyńskich linii wcale nie jest łatwo. Są też elementy sprintu na bardzo krótkim dystansie – do ostatniego wolnego miejsca w wagonie. W godzinach szczytu dochodzą zapasy i taekwondo, gdy otwierają się drzwi...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta