Między federacją a demokracją
Propozycja Barroso jest z gruntu antydemokratyczna: scentralizujmy Unię jeszcze bardziej, a tym scentralizowanym organizmem będziemy zarządzać my, biurokraci – pisze publicysta
Wystąpienie szefa Komisji Europejskiej, w którym co roku przedstawia on swoją diagnozę sytuacji i informuje posłów do Parlamentu Europejskiego o swoich planach, jest nazywane „State of the Union". Czyli tak jak doroczne wystąpienie prezydenta USA. Jest w tym sporo komicznego zadęcia. Najwyraźniej przedstawiciele brukselskiej biurokracji nie widzą, że zachowują się jak żaba z wiersza Krasickiego, która podstawiała nogę do podkucia, twierdząc, że jest koniem.
W roli żaby
W ostatnią środę w roli żaby personalnie obsadził się przewodniczący Parlamentu Martin Schulz, który przed wystąpieniem Barroso stwierdził, że oczy opinii publicznej świata są dzisiaj zwrócone na Europę i Parlament w szczególności. W istocie serwisy informacyjne całkowicie zignorowały Parlament Europejski, skupiając się na wyroku niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego w Karlsruhe, który miał orzec o dopuszczalności uruchomienia europejskiego mechanizmu stabilizacji finansowej.
Nagłówki krzyczały jedynie o tym korzystnym orzeczeniu, co pokazuje, kto się naprawdę liczy. Zgoda trybunału w Karlsruhe nie jest jednak bezwarunkowa: jeżeli wkład Niemiec do mechanizmu miałby przekroczyć 190 mld euro, konieczna byłaby akceptacja niższej izby parlamentu.
Wystąpienie Barroso pod względem retorycznym sprawiało wrażenie kopii stu poprzednich przemówień szefa PE. Jak...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta