Farsa z szubienicą w tle
„Przygody dobrego wojaka Szwejka" autorstwa urodzonego przed 130 laty Jaroslava Haška nie są niewinną książką. Jedynie monstrualne zbrodnie, popełnione podczas II wojny światowej sprawiają, że o pierwszej myślimy z pobłażaniem, choć zginęło wtedy 10 milionów ludzi
Czy Czesi wstydzą się Szwejka? Mogłoby się wydawać, że tak. W końcu dla większości mieszkańców naszego globu Józef Szwejk, ten symbol dekownictwa i braku zasad, ten wieczny symulant, oficjalnie uznany za imbecyla, to przebiegłe prosię w ludzkiej skórze (a raczej w mundurze cesarsko-królewskiej armii), myślące jedynie o tym, by się nażreć i doczekać końca wojny – a po wojnie strzelić sobie piwo w gospodzie Pod Kielichem – jest jedynym Czechem, o jakim kiedykolwiek słyszeli. Kiepsko byśmy się czuli, gdyby ktoś taki był najsławniejszym Polakiem.
Z drugiej jednak strony w całej naszej literaturze nie ma ani jednej tak powszechnie rozpoznawalnej pod każdą szerokością geograficzną postaci. A Szwejk, pomimo swoich wad – bo kto by chciał być Szwejkiem? – naprawdę da się lubić.
Wcielenia Szwejka
To nie jego wina, że sąsiedzi: Niemcy, Polacy, Węgrzy, posądzają Czechów o brak cnót rycerskich. Szwejk nie ma z tym nic wspólnego – on nie chciał walczyć w armii austriackiej. To przecież wcale nie znaczy, że nie chciał walczyć w ogóle. Chętnie by powalczył, gdyby miał o co, tak jak autor powieści o jego przygodach. Tyle że bohater „Przygód dobrego wojaka Szwejka", czy też „Losów dobrego żołnierza Szwejka", nie był ani wojakiem, ani żołnierzem. On był potencjalnym mięsem armatnim; praktycznie rzecz biorąc – więźniem w obcym...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta