Mocno pilnujemy zasad
Kontrakty z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad nie były głównym powodem kłopotów firm budowlanych – mówi szef GDDKiA Lech Witecki.
Rz: Jakie premier postawił przed panem zadania, gdy został pan szefem Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad?
Lech Witecki: Po pierwsze: wykorzystać szansę dla Polski i zbudować jak najwięcej dobrej jakości dróg za środki unijne. Po drugie: skutecznie wykorzystać 10 mld euro środków unijnych i trzeci punkt: wdrożyć viaTOLL [elektroniczny system poboru opłat na drogach krajowych – przyp. autorów].
Od samego początku pańskiej pracy na tym stanowisku posłowie i ludzie z branży próbowali pana odwołać. Dlaczego?
Przed moim przyjściem niepisanym zwyczajem było to, że GDDKiA kierował drogowiec. Moja diagnoza jest taka: ten szef-drogowiec miał zdefiniowanego klienta. Była nim firma wykonawcza, która miała zbudować drogę. Nigdy nie był nim kierowca. Jak na przykład wytłumaczyć to, że przez wiele lat GDDKiA podpisywała umowy z wykonawcami z rocznym okresem gwarancji? Nie chodziło przecież o jakość drogi, tylko o interes wykonawcy. Starałem się to zmienić i dzięki tym zmianom w procedurach przetargowych, za 55–60 proc. dotychczasowych wartości kosztorysów, które były tworzone na podstawie cen sprzed 2008 r., udało się wybudować w ostatnich kilku latach w Polsce ponad dwa i pół tysiąca kilometrów dróg.
Ale i tak jest ich mniej, niż obiecywał to rząd Donalda...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta