Trzeci koncert Bolta
Usain Bolt podbił Moskwę i obiecuje ciąg dalszy w Pekinie. Polska wedle możliwości – tylko w rzutach wciąż silna.
Tym razem Bolt nie bił rekordów, raczej oszczędzał nogi, by zdrowia wystarczyło na komercyjne mityngi, w których wkrótce będzie pomnażał potrójne złoto z Moskwy, ale i tak został władcą zawodów.
Jego nazwisko to był największy magnes dla publiczności, także rosyjskiej. Łużniki w weekend kończący mistrzostwa były wreszcie prawie pełne. W nagrodę zobaczyły, jak jamajski szybkobiegacz w sobotę wygrał sprint na 200 m i w niedzielę kończył zwycięsko sztafetę 4x100 m. Trzy razy złoto, król bieżni nie zawiódł.
Sukces na 200 m przyszedł mu łatwo, jak niemal zawsze. Usain Bolt popędził z pełną mocą tylko za wiraż, potem dał sobie odpocząć, dlatego jego kolega z drużyny, młody Warren Weir, mógł poczuć adrenalinę i mieć wrażenie, że dogania mistrza. Bolt miał czas 19,66, wicemistrz 19,79, poza nimi bariery 20 sekund nie złamał nikt.
– Kiedy wbiegłem na prostą, poczułem zmęczenie, moje nogi stały się trochę ciężkie. Trener mówił, żebym w takiej sytuacji nie forsował się za bardzo, więc dałem sobie nieco luzu. Właśnie z wygrywania na siłę biorą się kontuzje – wyjaśnił swoje podejście Usain.
Cieszył się z drugiego złotego medalu długo. Innych mistrzów sędziowie dyskretnie usuwali z bieżni po rundzie honorowej, ale Bolta nie śmieli. Dlatego mógł przez ponad 20 minut...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta