Wideorewolucja w sieci trwa
Platformy z wideo na żądanie wciąż szukają swojego modelu działania w Internecie.
Polskiemu rynkowi wideo w Internecie grozi rozdrobnienie, z którego mogą wyjść zwycięsko duzi międzynarodowi gracze – obawia się część właścicieli lokalnych platform oferujących wideo w sieci.
Takimi graczami mogą być YouTube czy amerykańska platforma wideo Netflix, która zdaniem branży w ciągu najbliższych kilku lat w końcu dotrze i do Polski (na razie w Europie działa w Wielkiej Brytanii, Irlandii i Skandynawii). – Koniec końców wszyscy będą skazani na rynku na jedynego pośrednika pomiędzy producentami treści a końcowym odbiorcą, którym będzie Google. Jeżeli ktoś nam daje dzisiaj do dystrybuowania w Ipli jakąś treść, dzielimy się z nim wpływami z niej uzyskanymi po równo. Pytanie, jak jest na YouTube – mówił Marcin Pery, prezes spółki Redefine (właściciel platformy Ipla) na wczorajszym panelu dyskusyjnym o perspektywach rozwoju wideo w sieci zorganizowanym przez redakcję „Rzeczpospolitej". Maciej Sojka, szef YouTube ds. pozyskiwania treści w rejonie CEE, przyznawał, że YouTube proponuje tym, którzy oferują swoje treści, wyższy odsetek wpływów. – Jeśli nasi partnerzy nie będą dostawali marży, która pozwoli im produkować treści, nie będą ich produkować – mówił.
Nadawcy kontra Google
Samodzielnie mniejszym graczom jest dziś wygodnie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta