Rewolucja, która pożera własne zdobycze
Pewnego dnia możemy się obudzić w świecie wciąż przystrojonym w kostium demokratyczny, tyle że bez demokracji – uważa publicysta.
Młodym ludziom trudno sobie wyobrazić świat bez komputerów, internetu, GPS, smartfonów. A taki świat istniał naprawdę jeszcze 25 lat temu. Jak dalece te wszystkie miłe nam gadżety wpłynęły na naszą mentalność, trudno ocenić. To, co nowe w tym względzie, zawdzięczamy zjawisku rewolucji elektronicznej. Śmiem twierdzić, że nigdy w historii ludzkości za życia jednego pokolenia nie doszło do tak fundamentalnych zmian. U nas ich wymiar pogłębiła jeszcze dodatkowo transformacja ustrojowa.
Gołym okiem widać, że ludzkość pod wpływem tej rewolucji dostaje zadyszki. W tempie ekspresowym zmieniła ona także nad Wisłą życie publiczne i prywatne. Dlatego trudno jest dziś odpowiedzieć na pytanie, czy demokracja przeżyje w zdrowiu nieuchronne zmiany, jakie w życiu człowieka przynosi w trybie permanentnym elektroniczny przewrót. Na razie wszystko rozgrywa się niejako in statu nascendi.
A jeszcze 25 lat temu, a więc po upadku muru berlińskiego, wydawało się, że demokracji nic i nikt nie zagraża i nie zagrozi. Ba, świat zszokowany upadkiem radzieckiego imperium zaakceptował tezę amerykańskiego politologa Francisa Fukuyamy o końcu historii, a wraz z tym nastania epoki wiecznego pokoju. Wówczas trudno było się nie godzić z trwałą potęgą demokracji, która w ciągu półwiecza poradziła sobie zarówno z nazizmem, jak i bolszewizmem.
Czytelnik na takie dictum popuka się palcem w głowę i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta