Epopeja czy popowy obrazek
Pro i kontra | Wzbudzające skrajne oceny „Miasto 44” Jana Komasy walczy w Gdyni o Złote Lwy i w piątek wchodzi do kin.
Marcin Kube
Kino z prawdziwego zdarzenia. Okrutne widowisko zapiera dech w piersiach, a efekty specjalne i nowatorskie pomysły nie przysłoniły najważniejszego – rzeczywistej zagłady miasta.
To nie jest kolejny polski film o wojnie, w którym bohaterowie w teatralnej konwencji przeżywają ból istnienia. U Komasy istnienie rozpada się na naszych oczach, na żywo i w kolorze. Budzi grozę i przykuwa do fotela. Wreszcie mocne polskie kino.
„Miasto 44" stanowi esencję powstańczej makabry. To wizja tak sugestywna i monumentalna, że z pewnością na kolejne dekady stanie się zbiorowym wyobrażeniem powstania.
Młody reżyser łączy powagę tragedii z nowoczesnym językiem. Myśli scenami, żongluje cytatami, a historię opowiada skrótem. Na ekranie filtruje rozmaite wizualne obrazy wojenne. Mamy grę komputerową w stylu „Battlefielda". Jest komiksowa partia finałowej ucieczki. Niemieccy zwyrodnialcy w maskach przypominają współczesnych najemników z Bliskiego Wschodu. Jest też spowolniona scena walki skontrastowana z patetycznym „Dziwny jest...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta