Jazz jest bezpieczną przystanią
Terence Blanchard | Trębacz, który w sobotę zainauguruje Jazz Jamboree, mówi Markowi Duszy o muzyce i kinie.
Rz: Jest pan chyba jedynym jazzmanem, który ma bogatszą filmografię niż dyskografię. Skąd pana popularność wśród reżyserów?
Terence Blanchard: Nigdy nie zastanawiałem się nad tym, nie robiłem przecież dwóch fakultetów. Przede wszystkim traktuję swoje albumy bardzo poważnie, nie wchodzę do studia kilka razy w roku, nawet nie co roku. Mam więcej czasu na przemyślenie koncepcji swojej muzyki i pisanie do filmów. Czasem dostaję trzy propozycje w roku.
Jak zaczął pan karierę kompozytora soundtracków?
Spike Lee poprosił mnie, żebym zagrał na fortepianie muzykę do jego filmu „Rób, co należy". Spodobało mu się i zamówił oryginalne kompozycje do „Jungle Fever" („Malaria"). Wcześniej miał premierę „Mo' Better Blues" („Czarny blues"), gdzie moje utwory wykonał zespół Branforda Marsalisa, w którym zagrałem na trąbce.
Czym się różni pisanie muzyki do filmu od tej na płytę?
Najważniejsza różnica to intencja, technika komponowania jest taka sama. W filmie muszę zwracać uwagę, jak...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta