Dzieciak po przejściach
Fernando Torres. Piłkarska sława na pstrym koniu jeździ. Niedawne bożyszcze trybun jest właśnie wypychane z kolejnego wielkiego klubu. Ostatniego?
Gdyby trzymać się terminologii jeździeckiej, można by po prostu uznać, że Hiszpan przestał być koniem, na którego warto stawiać. Chociaż jeszcze w czasach madrycko-liverpoolskich był gwarantem kilkudziesięciu bramek w sezonie. W barwach Atletico i Liverpoolu strzelił łącznie 140 goli we wszystkich rozgrywkach. Jeśli dorzucimy do tego również wielkie chwile w reprezentacji Hiszpanii (przede wszystkim zwycięskiego gola podczas finału Euro 2008 z Niemcami oraz złote medale MŚ 2010 i ME 2012), aparycję modela oraz opinię utalentowanego dzieciaka (nosi przydomek El Nino – red.), to wyjdzie nam nie tylko świetny piłkarz, ale i cenny słup marketingowy.
Fernando Torres długo takim był. Wszystko zmieniło się jednak po przeprowadzce do Chelsea w styczniu 2011 r. Znużony nieco atmosferą Anfield Road napastnik wierzył, że odbuduje się w niebieskiej części Londynu i będzie miał przede wszystkim więcej okazji, aby błyszczeć w europejskich pucharach....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta