Smoleńskie pęknięcie w obozie władzy
To nie przypadek, że gdy prezydent 10 kwietnia wzywał do smoleńskiego pojednania, prezes PiS zapowiadał ściganie winnych. Między oboma politykami od dłuższego czasu iskrzy.
Według informacji „Rzeczpospolitej" Andrzej Duda ma wątpliwości, czy – jak zapewnia Jarosław Kaczyński – lipcowy szczyt NATO zakończy się sukcesem. Za porażkę rządu uważa sytuację w stadninach koni, która uderza w wizerunek Polski. Zaczyna także inaczej patrzeć na katastrofę smoleńską.
Duda był w poprzedniej kadencji Sejmu lojalnym członkiem smoleńskiego zespołu Antoniego Macierewicza, nie wykluczał, że na Siewiernym mogło dojść do zamachu. Niedzielna przemowa („tragedia smoleńska, to, co się przed nią działo i po niej, była wielkim, dramatycznym świadectwem bylejakości naszego państwa") świadczy o jego ewolucji.
Jeśli jednak prezydent chciał w ten sposób pokazać niezależność od Kaczyńskiego, sporo ryzykuje. Bo prezes PiS jeszcze w niedzielę przypomniał, że tu nie ma miejsca na kompromisy.