Reprywatyzacja: poprawiać, ale spokojnie
Paweł Rybiński, Marcin Piotrowski
Po każdej aferze następuje szczucie publiki na „pazernych kamieniczników". To w rzeczywistości osoby ciężko poszkodowane przez władze komunistyczne – uważają prawnicy.
My, niżej podpisani, od wielu lat zajmujemy się roszczeniami reprywatyzacyjnymi, i – niech to zabrzmi patetycznie – jesteśmy z tego dumni. Reprezentujemy dawnych właścicieli lub ich następców prawnych. Praca ta, mimo że trudna i czasochłonna, daje jednak olbrzymią satysfakcję i bynajmniej nie tylko finansową. Po prostu: starając się (niekiedy skutecznie) o rozmaite formy zadośćuczynienia za krzywdy wyrządzone przez władze komunistyczne, mamy pewność, że stoimy po stronie dobra, że naprawiamy krzywdy.
Czy widzimy patologie? Oczywiście nie mamy twardych dowodów, ale wszystko wskazuje, że również tzw. reprywatyzacja nie była od nich wolna. Jak bowiem skomentować sytuację, gdy postępowanie prowadzone jest kilkanaście lat, a następnie, gdy już wyczerpany psychicznie i fizycznie spadkobierca dawnych właścicieli decyduje się swoje roszczenie zbyć, to takiemu „szczęśliwemu" nabywcy udaje się sprawę zamknąć w kilka miesięcy? Przyznajemy od razu: my tyle szczęścia nigdy nie mieliśmy.
Czyja to wina
Powstaje jednak pytanie: czyja to wina? I co robić?
Pewne jest dla nas jedno: nie należy wylewać dziecka z kąpielą; a wszelkie sanacyjne...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta