Z wolnym handlem nie czekajmy na zarazę
Ułomności prawne umowy CETA posłużyły przeciwnikom wolnego handlu do dyskredytowania jego zasad.
Robert Gwiazdowski
W Polsce debata na temat wolnego handlu toczyła się już w 2004 r., gdy jego przeciwnicy sprzeciwiali się wejściu do UE. Nasze rolnictwo miało na tym bardzo ucierpieć. Przywoływałem wówczas Adama Smitha, który w „Bogactwie narodów" pisał: „to, co jest roztropnością w prywatnym życiu każdej rodziny, nie może być chyba szaleństwem w życiu wielkiego królestwa". I dodawał, że „jest zasadą każdego roztropnego ojca rodziny, by nie próbować nigdy wyrabiać w domu tego, czego wyrób kosztuje więcej niż kupno". Tymczasem „w każdym kraju interes wielkiej masy ludzi polega i musi na tym polegać, aby kupować rzeczy potrzebne od tych, którzy je sprzedają najtaniej. Twierdzenie to jest tak oczywiste, że śmieszna wydaje się konieczność jego udowadniania. Nigdy by go też nie kwestionowano, gdyby dbała o swój interes sofistyka kupców i fabrykantów nie przyćmiła zdrowego rozsądku ludzi. Albowiem pod tym względem interes kupców i fabrykantów przeciwstawia się bezpośrednio interesom wielkich mas ludzkich".
Zabójczy protekcjonizm
Zarówno w handlu wewnętrznym, jak i zagranicznym „wielka masa ludzi" chce kupować jak najtaniej, a sprzedawać jak najdrożej. Można więc się zastanowić, co sprawiło, że to, co jest...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta