Porażka po marszu
Poza stałymi komentatorami byłem jedyną osobą, która w mediach zagranicznych prostowała kłamstwa o 60 tys. nazistów na Marszu Niepodległości. Czy obrona dobrego imienia Polski to nie jest jednak zadanie dla kogoś z władz? – mówi Jonny Daniels, szef fundacji From The Depths.
Rzeczpospolita: Złożył pan zawiadomienie do prokuratury o rasistowskich zachowaniach w czasie Marszu Niepodległości. Nie wierzy pan, że polska prokuratura zajęłaby się takim śledztwem sama z siebie?
Jonny Daniels: Nasze zgłoszenie miało głównie wymiar symboliczny. Chcieliśmy pokazać, jak bardzo nie zgadzamy się na to, by takie zachowania miały miejsce na polskich ulicach. Ale rzeczywiście, w przeszłości kilkukrotnie już się zdarzało, że śledczy działali bardzo opornie w podobnych sprawach, nie dostrzegając powagi sytuacji.
Ma pan jakąś teorię, dlaczego tak się działo?
Nie chcę spekulować. To nasza trzecia czy czwarta wizyta w prokuraturze z podobnym zgłoszeniem i z doświadczenia wiem, że nie zawsze śledczy rozpatrują te sprawy w taki sposób, w jaki niewątpliwie powinny zostać one poprowadzone. Ale niezależnie od tego, na ile jest to skuteczne, uważam, że to konieczny ruch. Warto zgłaszać takie sprawy i szeroko rozpowszechniać informacje o takich zgłoszeniach, głośno krzyczeć, że dzieje się coś niedobrego, tak by nikt nie mógł tego zagłuszyć. Wtedy może uda nam się przymusić odpowiednie osoby do tego, by wreszcie zajęły się tym problemem na poważnie.
Nie chcę umniejszać rasistowskich i antysemickich zachowań, ale tego typu przestępstwa dopuściło się podobno jedynie kilkadziesiąt osób na 60-tysięcznym marszu. A przez...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta